Raport Money.pl. Polska nie wykorzysta nowych unijnych pieniędzy?

– To niesłychane, ale poza machaniem plikiem dokumentów z Komisji Europejskiej premier Donald Tusk nie przedstawił żadnego planu współfinansowania unijnych inwestycji – alarmują eksperci. Tymczasem by wykorzystać to, co zapewniła nam Unia w budżecie na lata 2014-20, państwo, samorządy i inwestorzy prywatni musieliby wyłożyć blisko 300 mld złotych.

Okazuje się jednak, że ani resort rozwoju regionalnego, ani Ministerstwo Finansów nie mają pomysłu, skąd wziąć te pieniądze przy obecnym poziomie zadłużenia. Warunkiem dofinansowania z unijnej kasy inwestycji drogowej, kolejowej, czy jakiegokolwiek innego projektu, jest poza spełnieniem ściśle określonych kryteriów, zapewnienie wkładu własnego. Poziom współfinansowania unijnych inwestycji w obecnej perspektywie 2007-14, to średnio 40 proc. To znaczy, że gdy dany projekt wart jest 100 mln złotych, 35-40 mln dokłada państwo, samorząd, albo prywatny inwestor.

W nowej perspektywie budżetowej na lata 2014-20 przewidziano zwiększenie udziału unijnych pieniędzy w finansowaniu projektów, nawet do poziomu 85 proc. Jak wynika z raportu przygotowanego na zlecenie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego przez grupę ekonomistów (Oszacowanie środków niezbędnych do zapewnienia krajowego wkładu publicznego do projektów realizowanych w ramach średniookresowych ram finansowych 2014–2020), w najbliższych latach średnie wkład własny do unijnych projektów wyniesie 36 proc. ich wartości.

Oznacza to, że chcąc w pełni wykorzystać dotacje z Brukseli, będziemy musieli do 2022 roku (termin wykorzystania funduszy) wyłożyć blisko 160 mld zł. Do tego dochodzi składka do unijnego budżetu, jaka nam przypadnie do zapłacenia w ciągu najbliższych siedmiu lat – około 30 mld euro, czyli według obecnego kursu euro, równowartość około 126 mld zł. W sumie musimy znaleźć 286 mld zł. Wraz ze spadkiem wartości złotego do euro w kolejnych latach, ta kwota urośnie.

* przy założeniu średniego współfinansowania unijnych projektów na poziomie 36 proc. ich wartości.
Źródło: Money.pl na podstawie danych z MRR, MF i KE

– To niesłychane, ale w ogóle nie słyszymy o żadnych pomysłach, skąd wziąć pieniądze na wkład własny do przyszłych unijnych inwestycji – alarmuje w Money.pl prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC i były wiceminister finansów. – Premier Tusk pomachał plikiem kartek z Komisji Europejskiej chwaląc się, że ma plan, ale żadnego planu nie pokazał, bo go po prostu nie ma – dodaje ze śmiechem.

Rzeczywiście, słowa profesora potwierdziło Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. – Dopiero przymierzamy się do sporządzenia takich planów – tłumaczy Money.pl Piotr Popa z biura prasowego MRR. – Ostateczne oszacowanie środków niezbędnych do zapewnienia wkładu krajowego dla projektów realizowanych w przyszłej perspektywie finansowej będzie możliwe po określeniu finalnych kształtów programów operacyjnych wraz ze strukturą beneficjentów.

Jak się więc okazuje, na razie rząd przygotował Umowę Partnerstwa, w której ogólnie zapisano na jakie cele i w ramach jakich programów przysługują nam unijne dotacje.

Na politykę spójności, czyli w większości inwestycje w infrastrukturę, środowisko i naukę będziemy mogli wydać najwięcej – blisko 73 mld euro, czyli równowartość ponad 305 mld zł. By sięgnąć po te pieniądze, najwięcej trzeba będzie dołożyć do dróg, energetyki i kolej. Nasz wkład własny od 2014 do końca 2022 roku, będzie musiał sięgnąć blisko 110 mld zł. Najwięcej przypadnie na drogi, energetykę i wydobycie surowców oraz na kolej.

Źródło: Money.pl na podstawie danych MRR

Ministerstwo finansów argumentuje, że w zapewnieniu własnych wkładów, pomoże reguła stabilizująca, która ma zacząć obowiązywać od stycznia przyszłego roku. Wprowadzona w miejsce reguły wydatkowej, określi maksymalną kwotę wydatków sektora finansów publicznych i obejmie około 70 proc. wydatków sektora instytucji rządowych i samorządowych. Jednak jak podkreśla resort, z jej działania zostaną wyłączone m.in. wydatki samorządów na dofinansowanie unijnych projektów.

Jednak ten optymizm gasi prof. Gomułka. – Nawet gdy samorządy zaplanują większy od limitów zadłużenia wzrost wydatków, to pozostałe jednostki sektora finansów publicznych będą musiały zacisnąć pasa – argumentuje. W jego ocenie to, co mówią przedstawiciele rządu Donalda Tuska, po prostu jest ze sobą sprzeczne. – Komisję Europejską zawiadamia się o planowanym ograniczeniu wydatków inwestycyjnych z około 5 proc. wartości PKB w minionych dwóch latach do około 2,5 proc. po 2014 roku, a przed Polakami snuje się wizje wielkiego skoku inwestycyjnego. Nie stać nas na to – kwituje.

Leave a Reply

QR Code Business Card statystyki odwiedzin stron internetowych