Złoto coraz bardziej niepewne

Obok huraoptymistycznych prognoz, lokujących ceny złota nawet w okolicach 5000 dolarów, coraz więcej autorytetów zwraca uwagę na możliwość zakończenia złotej hossy lub przynajmniej dłuższej w niej przerwy.

W ostatnich tygodniach 2012 roku pojawiły się dwie opinie, które każą poważnie zastanowić się nad perspektywami rynku złota i wynikającymi z nich strategiami inwestycyjnymi. Autorami obu z nich są przedstawiciele obozu byków, będących od dłuższego czasu zwolennikami scenariusza złotej hossy. Skoro zaś sygnały ostrzegawcze płyną z tej strony, nie sposób ich lekceważyć. Jedna pochodzi od analityków Goldman Sachs. Obniżyli oni na początku grudnia swoje prognozy cen złota w niemal wszystkich horyzontach, od trzech do kilkunastu miesięcy. Spodziewają się oni, że w 2014 roku cena uncji kruszcu będzie wynosić 1750 dolarów. Ostrzegają, że pogarsza się relacja zysku do ryzyka, towarzysząca złotym inwestycjom.

Notowania złota w dolarach i w złotych

Źródło: Stooq.pl.

Ostrożność zaleca też słynny inwestor Jim Rogers „siedzący” na złocie od dłuższego czasu. Dalej uważa się za byka, ale dostrzega, że korekta spadkowa na tym rynku trwa już kilkanaście miesięcy i może trwać jeszcze przez dłuższy czas.
Obawy wynikają przede wszystkim z tego, że mimo iż nadal spełnione są niemal wszystkie przesłanki, sprzyjające wzrostom cen złota, na rynku mamy do czynienia z jedną z największych i najdłuższych korekt spadkowych w całym, dwunastoletnim okresie hossy. Najbardziej niepokojące jest to, że notowania złota nie reagują na trzy najsilniejsze bodźce, sprzyjające ich zwyżkom: wzrost ryzyka, luzowanie polityki pieniężnej, w tym w szczególności działania Fed oraz perspektywa wzrostu inflacji.

Na rynku aktywów, zwanych bezpiecznymi przystaniami, do których należy złoto, sytuacja jest zastanawiająca. Trwa hossa na obligacjach skarbowych najbardziej wiarygodnych emitentów. Inwestorzy godzą się na rekordowo niską rentowność. W skrajnych, choć nie nieodosobnionych przypadkach, gotowi są akceptować nie tylko ujemną rentowność realną, czyli po uwzględnieniu inflacji, ale nawet nominalną, a więc dopłacają, by mieć możliwość bezpiecznego przechowania kapitału. Złoto, klasyczne safe haven, ze sporej części tej fali ucieczki przed ryzykiem nie skorzystało.

Od momentu ustanowienia we wrześniu 2011 roku rekordu wszech czasów, na poziomie 1920 dolarów za uncję, cena kruszcu znajduje się w tendencji spadkowej. Od tego czasu do końca grudnia 2012 roku jej skala sięga prawie 14 proc. W najgorszym momencie wynosiła około 400 dolarów na uncji, czyli 21 proc. Cena kruszcu spadła w okolice 1530 dolarów już w tym samym miesiącu, w którym zanotowano szczyt. Później kilkukrotnie ten poziom bronił notowania przed głębszą przeceną. Działo się tak w grudniu 2011 roku i od połowy maja do połowy lipca 2012 roku. Kolejne fale zwyżek, które trudno traktować inaczej, jak tylko korekty w trendzie spadkowym, kończyły się o okolicach 1800 dolarów.

Techniczny obraz rynku wyraźnie nie sprzyja zwyżkom. Notowania złota zmierzają obecnie w kierunku mocniej w dół nachylonej linii trendu spadkowego. Wiele wskazuje na to, że jej spotkanie z kursem nastąpi w pobliżu 1530-1550 dolarów. Tam powinno rozegrać się kluczowe starcie byków i niedźwiedzi, które może przesądzić o losie dwunastoletniej fali wzrostów. W przypadku zwycięstwa byków, notowania pójdą w górę, a ograniczeniem dla zwyżki będzie mniej nachylona linia trendu, wyznaczająca opór, znajdujący się obecnie w okolicach 1750 dolarów. Jego pokonanie otworzyłoby drogę do wspomnianych 1800 dolarów.

Inny kształt, jaki można dostrzec na wykresie cen złota, to trójkąt zniżkujący, sugerujący odwrócenie poprzedniego trendu, a więc zwiastujący spadki. Przełamanie wsparcia w okolicach 1500 dolarów byłoby mocnym sygnałem ostrzegawczym przed negatywnym scenariuszem.

Jedyne optymistyczne wskazanie wynika z założenia, że mamy do czynienia z prostokątem, ukształtowanym po wcześniejszym ruchu w górę. Taki układ wykresu wskazuje na większe prawdopodobieństwo kontynuacji poprzedzającej go tendencji. Sygnałem do kupowania złota byłoby wyjście notowań powyżej 1800 dolarów za uncję. Patrząc jednak na historię złotego rynku z perspektywy długoterminowej, można wskazać okresy, w których notowania kruszcu z formacji prostokąta nie mogły wyrwać się nawet przez kilka lat. W bardzo wąskim przedziale 370-418 dolarów za uncję przez niemal trzy lata, od grudnia 1993 do listopada 1996 roku. Takie okresy 13-proc. rozpiętości między minimum a maksimum trendu bywają dla większości inwestorów mocno stresujące, tym bardziej, gdy w tym czasie na innych rynkach jest znacznie ciekawiej.

Trzymając się kalendarzowych nawyków, można sądzić, że nic złego na rynku złota się nie dzieje. Rok 2012 jest dwunastym z rzędu, w którym notowania złota osiągnęły dodatnią stopę zwrotu. Jednak od dwóch lat jej skala ma tendencję malejącą. To jedna z oznak słabnięcia trendu wzrostowego. Każdy, nawet najdłuższy trend kiedyś się kończy, a wcześniej zwykle widać tego sygnały.

Warto zwrócić uwagę, że w ciągu ostatnich dwunastu lat hossy, najniższe, sięgające około 5 proc. stopy zwrotu złoto przynosiła w okresach kryzysów (rok 2008) i spowolnienia gospodarczego (lata 2004 i 2012). Złoto jest więc bezpieczną przystanią, ale z pewnością nie jest odporne na negatywne tendencje na rynkach finansowych i w gospodarce.

Trzeba też zauważyć, że dla polskich inwestorów koniec tendencji wzrostowej na rynku złota już nastąpił. Cena złota wyrażona w naszej walucie spadła w 2012 roku o ponad 5 proc. To pierwszy taki przypadek od 2004 roku. A powodem jest umocnienie złotego. Kurs naszej waluty wobec dolara będzie też jednym z istotnych czynników wpływających na wyniki inwestowania w złoto w przyszłym roku.

Wszystko wskazuje na to, że posiadacze złota będą musieli przygotować się na gorsze czasy, zaś chętni do jego zakupu będą mogli zacząć polowanie na okazję. Wydaje się, że proporcje zysku i ryzyka będą zmieniać się na korzyść tych drugich.

Roman Przasnyski, Open Finance

Leave a Reply

QR Code Business Card statystyki odwiedzin stron internetowych